Ekonomia dla normalnych ludzi. Wprowadzenie do Szkoły
Austriackiej - Gene Callahan
Producent: Fijor Publishing
Omawiając „wpływ korzyści skali na doskonałość
konkurencji” – autor książki zatytułowanej Organizacja rynku i
konkurencja, Wojciech Łyszkiewicz pisze we wstępie: „Zajmiemy się
teraz analizą technologii kompatybilnej ze strukturą rynkową
doskonałej konkurencji.” Czekamy więc w napięciu, co też tam autor
zaproponuje dalej, wszak konkurencja to zagadnienie w gospodarce
wolnorynkowej naczelne. I oto mamy: „Wykażemy, że założenie o
doskonałej konkurencyjności rynku ogranicza zbiór możliwych rynków
bardziej, niż by się mogło wydawać, zwłaszcza w długim okresie.”
Wprawdzie nic z tego nie rozumiemy, ale autor zaraz przychodzi nam
w sukurs, podając serię wzorów na funkcję produkcji,
krótkookresowej równowagi konkurencyjnej i równowagi
długookresowej. Nie będę ich tu przytaczać, ponieważ mój edytor
tekstu nie dysponuje oznaczeniami całek, różniczek, sum i
kwantyfikatorów teorii zbiorów, a poza tym, uważam te wzory za
aberrację.Niestety, współczesna literatura ekonomiczna, zwłaszcza w
wydaniu postmarksistowskim i postkeynesistowskim roi się od
podobnych wzorów, równań i wykresów. Mają one wykazać jak wielka
jest mądrość autora i waga podejmowanych przezeń wysiłków.
Wyrafinowane równania zdominowały naukę ekonomii nawet w
odniesieniu do tak podstawowych zjawisk, jak konkurencja, ceny,
popyt i podaż. Z tej praktycznej, elementarnej wiedzy o ludzkim
działaniu uczyniono zbyteczną abstrakcję, która rzadko kiedy ma coś
wspólnego z rzeczywistością. Konia z rzędem temu, kto w oparciu o
te formuły matematyczne jest w stanie prowadzić działalność
gospodarczą czy przewidzieć swoje przyszłe decyzje. A przecież o to
w ekonomii chodzi! Matematyzacja i formalizacja stały się
niezawodną receptą na ekonomiczny Olimp. Ba, od nich zależy sukces
i uznanie w naukowym świecie. Im bardziej jakaś teoria mija się z
praktyką, tym ma ona większe szanse na zdobycie najbardziej
wymarzonego trofeum, jakim jest Nagroda Nobla w ekonomii. Można
nawet pokusić się o stworzenie portretu potencjalnego noblisty –
ekonomisty. Idealny kandydat do tej nagrody to człowiek zajmujący
się wysoce abstrakcyjną teorią, której żaden przedsiębiorca,
biznesmen czy inwestor nie tylko nie rozumieją, a wręcz zrozumieć
nie powinni.Na ostatnie 10 „Nobli” z ekonomii, pod powyższą
charakterystykę podpada co najmniej siedem. Szczytowym osiągnięciem
tak rozumianej „ekonomii” jest ubiegłoroczna (2003) nagroda
przyznana dwóm uczonym – Amerykaninowi, Robertowi F. Engle’owi za –
uwaga! – „stworzenie metod analizy szeregów chronologicznych
charakteryzujących się zmiennością w czasie”, i Brytyjczykowi:
Clive W.J. Grangerowi za „stworzenie metod analizy szeregów
chronologicznych zmiennych o wspólnym trendzie”.Czy ktoś wie o co w
nich chodzi? Czy to ma być ekonomia? Nauka o ludzkich zachowaniach
zmierzających do poprawy naszego bytu na Ziemi? O tym, jak
gospodarować zasobami, których mamy ciągły niedobór, a w związku z
tym, że można je używać alternatywnie, potrzebny jest mechanizm
który nam wskaże właściwą drogę? Czy to jest właśnie wiedza, która
uczy nas co zrobić, żeby z tego „co jest” uczynić „to, co być
powinno”? Uczynić to, co chcielibyśmy, żeby nastąpiło? Bardzo
wątpię, a przecież właśnie działalnością taką zajmują się od wieków
– i to z powodzenie – zwykli, często niewykształceni ludzie. Rynek,
który jest przedmiotem zainteresowania ekonomistów nie jest bytem
stałym, czy nawet stabilnym. Bytem, który można by precyzyjnie
opisać przy pomocy równań i całek. Rynek jest procesem dynamicznym,
bowiem ludzie, którzy go tworzą zmieniają się w czasie i
przestrzeni. Statystycznie nasz biznes może prowadzić działalność
modelową, w praktyce jednak może upaść z powodu, którego
najbardziej skomplikowany model matematyczny nie jest w stanie
przewidzieć. Kiedy w czerwcu 1986 roku, Rada Nadzorcza koncernu
Coca Cola oznajmiła, że jej prezes, Robert C. Goizueta cierpi na
chorobę nowotworową, cena akcji tej spółki spadła w ciągu kilku
godzin o 20 proc. i spadała dalej przez kilka miesięcy, do czasu,
aż p. Goizueta ogłosił, że o chorobie wiedział wcześniej i dlatego
przygotował swojego następcę. I wtedy notowania akcji o symbolu KO
poszybowały w górę o blisko 150 proc. Takich wahań cenowych żadna,
nawet najbardziej fundamentalna analiza czy wymyślna teoria
statystyczna nie jest w stanie przewidzieć, a tym bardziej
zmierzyć. Uczeni, którzy się za coś takiego biorą przypominają
średniowiecznych szarlatanów, którzy określali natężenie uczuć
miłosnych kochanka przy pomocy ilości zjedzonych przezeń dań.
Ludzie zajmujący się działalnością gospodarczą potrzebują wiedzy,
która byłaby praktyczna. Jak zwiększyć wysokość emerytur nie
zwiększając obciążeń pracowniczych, jak zatrudnić bezproduktywny
kapitał czy jak ruszyć gospodarkę dławioną wysokimi podatkami – to
są problemy, przed jakimi staje dziś homo oeconomicus. Ekonomistów
zajmujących się tymi zagadnieniami nie brakuje. Chilijczyk, Jose
Pińera dokonał światowej rewolucji w dziedzinie prywatyzacji
programów emerytalnych, Peruwiańczyk, Hernando de
Soto,
Sklep: ksiegibarneja.pl
Cena:
39.00
37.05
PLN
Przejdź do sklepu