photo
Szkoła Austriacka. Praktyka Inwestowania - Rahim Taghizadegan
Producent: Fijor Publishing
Podłożem systemów kolektywnych, czy to socjalizmu, czy komunizmu nie są wcale głębokie analizy społeczne, dialektyka historyczna czy wysublimowane kategorie filozoficzne, lecz zwykła ludzka zawiść. Ona również tłumaczy niechęć tak wielu ludzi do wolności, wolnego wyboru i kapitalizmu. Sprzeczność pozorna Częstym argumentem zawistnych nieudaczników, przeciwników gospodarki rynkowej, biznesu i kapitalizmu jest twierdzenie, słuszne zresztą, ze swej istoty, że zachęcanie ludzi do otwierania własnych biznesów czy wspieranie prywatnej przedsiębiorczości mija się często z celem, gdyż z jednej strony nie wszyscy mają talent do robienia interesów, z drugiej zaś, sam talent do interesów nie wystarczy. W rezultacie, obie wspomniane grupy: przedsiębiorcy oraz ludzie pozbawieni smykałki (czy choćby ochoty) do interesów, charakteryzują się przeciwstawnymi interesami, skutkiem czego, są wobec siebie nastawieni wrogo. Pół biedy gdyby chodziło tylko o nastawienie. Praktyka uczy, że przedsiębiorcy – utożsamiani z właścicielami biznesu – mają z reguły mniej problemów materialnych i żyje im się lepiej niż ludziom pozbawionym inicjatywy i talentu do interesów, utożsamianym z grupą zatrudnionych pracowników najemnych. Jeśli nawet taka opinia jest powierzchowna lub uproszczona, gołym okiem widać, że ci pierwsi są najczęściej od drugich bogatsi. Ta konkluzja wyjaśnia niechęć, jaką grupy te siebie darzą. O ile jednak przedsiębiorcy rzadko kiedy domagają się czegoś od pracowników najemnych, o tyle ci ostatni, biedniejsi, rekompensują sobie krzywdę forsowaniem polityki interwencji państwa, chcąc tym sposobem wyrównać dysproporcje materialne. Zamiast próbować tę lukę zmniejszyć, nieudacznik uruchamia mechanizm niszczący, szukając w nim usprawiedliwienia i rekompensaty dla swej miernoty. Jakie są skutki tej zawistnej ideologii, zwłaszcza w Polsce, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Tam gdzie dwóch się bije, tam korzysta państwo, łupiące zarówno biznes, jak i tych, którzy pod biznesem kopią dołki. Tych ostatnich nawet bardziej. Tymczasem mogłoby być zupełnie inaczej. Zwłaszcza, że zarówno biznes, jak i jednostki mniej przedsiębiorcze są nie tylko sobie potrzebne, one wręcz nie mogą bez siebie żyć. Ma to swój wyraz w procesie inwestowania i tworzenia kapitału, bez którego nie ma produkcji i wzrostu gospodarczego. Symbioza ta odbywa się na rynku i polega na wzajemnym świadczeniu sobie usług, wyrównując – czy ktoś tego chce, czy nie – szanse obu grup. Płaszczyzna wymiany Zamiast więc ze sobą walczyć, i dopatrywać się w przedsiębiorcach bezwzględnych krwiopijców, wyzyskujących społeczeństwo czy naród, ludzie nie posiadający smykałki do interesów, powinni zacząć ich wspierać, zwłaszcza że dzięki przedsiębiorcom i biznesmenom mogą w sposób znaczący podnieść własny poziom życia i zamożności, osłabiając równocześnie największego szkodnika gospodarczego, jakim jest państwo i rząd. Jak w praktyce wyglądać powinna ta współpraca? Tak jak wszystko na wolnym rynku, gdzie ludzie wymieniają się tym, co posiadają w zamian za to, co chcieliby posiadać. I tak, przedsiębiorca, biznesmen ma pomysł, czyli (a) wie, jak odczytać nastroje rynkowe, a więc dostrzega to czego ludziom/konsumentom  potrzeba, (b) potrafi tę potrzebę zaspokoić, ale niekiedy brak mu do tego środków (c) wie także, jak dokonać wymiany dobra, które ją zaspokaja na dobro, które zaspokaja potrzeby biznesmena. Z drugiej strony jest ktoś, nazwijmy go: bierny inwestor, kto posiada środki mogące zaspokoić ludzkie potrzeby, ale (a) nie wie, które to potrzeby, (b) nie wie, w jaki sposób je zaspokoić, (c) wreszcie, nie potrafi dokonać wymiany swoich środków na dobra, których sam potrzebuje. Spotkanie biznesmena/przedsiębiorcy z biernym inwestorem rozwiązuje zasadnicze problemy oby tych podmiotów: (a) przedsiębiorca zyskuje kapitał, dzięki któremu jego przedsięwzięcie ma szanse sukcesu, (b) inwestor korzystnie lokuje swoje nadwyżki (kapitał), a (c) społeczeństwo (czyli i jedni i drudzy) ma możliwość zaspokojenia swoich życiowych potrzeb i ambicji. Tym samym z dychotomii: biznesmen – konsument, czy nawet: biznesmen (wyzyskiwacz) – potrzebujący (wyzyskiwany) powstaje nowa kategoria społeczna: kapitalista. Obie strony tego procesu stają się kapitalistami; współtworzą kapitał, współtworzą miejsca pracy oraz współprodukują dobra zaspokajające życiowe potrzeby społeczeństwa. Tak pojęta współpraca jest nie tylko społeczną (sprawiedliwą) gospodarką rynkową, charakteryzuje się ponadto wyższą efektywnością (wydajnością), lepszą jakością, niższymi cenami i optymalną alokacją rzadkich zasobów. To jest właśnie istota kapitalizmu, formacji społecznej, która wytwarza synergię wszystkich podmiotów rynkowych. Obszarem, na którym, dochodzi do wymiany/synergii jest rynek, w tym najbardziej kontrowersyjny jego fragment, jakim jest giełda. Austriacy na Wall Street Pośród współczesnych teorii ekonomicznych, tą, która to dostrzegła najwyraźniej i aktywnie rozwija jest tzw. austriacka szkoła ekonomii. Austriacy, pod wpływem ar
Sklep: ksiegibarneja.pl
Cena: 49.00 46.55 PLN
Przejdź do sklepu